czwartek, 13 października 2016

O tym jak łatwo można zwariować, czyli anorexia nervosa

Dzisiaj znowu więcej o problemach i zaburzeniach. Szczególnie o jednym wciąż bardzo aktualnym.

Opowiem Wam historię mojej znajomej, K, która próbowała zgubić parę kilogramów.
Zaczęła się spokojnie, nie wzbudzając niepokoju, bo przecież odchudzanie i bycie fit jest teraz TAKIE MODNE. Tymczasem często pomału zabija ofiarę od środka, powodując cholerny ból psychiczny i pozbawiając resztek tłuszczu i mięśni z ciała.

Oto ona. Anorexia nervosa.





K miała dwadzieścia kilka lat. W jej opowieściach słyszałam wiele o potrzebie zdobycia akceptacji otoczenia i zainteresowania rodziców, którzy akurat przeżywali kryzys. Niewinnie zaczęła odchudzanie, rezygnując z bardziej "tuczących" produktów. W pierwszym miesiącu zgubiła około 6 kilogramów. Potem okazało się, że to nie wystarcza. Trzeba zgubić więcej, szybciej! Pozostając na diecie 'jogurtowej' robiła się coraz węższa, odkrywając coraz więcej kosteczek, robiąc się coraz bardziej blada. Mimo, że dawno już osiągnęła swój pierwotny cel czyli zgubienie jakichś 10 kilogramów, nie zrobiła się pogodniejsza i usatysfakcjonowana swoim wynikiem. Rozmawiając z nią nie widziałam już tej wesołej K, która może i miała kilka kilo za dużo, ale przynajmniej ciągle się śmiała, cieszyła się życiem i uwielbiała spędzać czas z innymi ludźmi. Znajomi, których sama nazwała 'obcymi ludźmi, którzy wcale jej nie znają' podziwiali ją, ale nie widzieli hektolitrów smutku przelewającego się przez jej ciało. Ograniczenie jedzenia wciągnęło ją na dobre, zaczęła biegać, ćwiczyć, jeść 200 kalorii dziennie, ważyć najmniejsze wafelki ryżowe i rozdzielać je tak, by przypadkiem nie zjeść o 1 kalorię za dużo. Popadła w obsesję, mdlała na siłowni...


Właściwie nie wiem, czy jest sens by pisać o tym czym anoreksja jest. Chyba wszyscy to wiemy. Anoreksja jest zaburzeniem odżywiania, chorobą, obsesją. Objawia się niesamowitym lękiem przed przytyciem oraz zaburzonym obrazem własnego ciała. Chorej osobie wydaje się, że wciąż jest zbyt gruba, wciąż powinna zmniejszyć swoją wagę, mimo że rzeczywiście cierpi już na niedowagę. 

Anoreksja jest zatem okrutną chorobą, wyniszczając często prowadzi do śmierci. Jedną zastanawiającą mnie kwestią jest to, dlaczego jednym z kryteriów stwierdzenia anoreksji jest BMI równe lub mniejsze od 17,5. A więc jeśli dziewczyna waży więcej, czasami dużo więcej i zaczyna się głodzić i obsesyjnie pragnie dorównać wyglądem słynnej Twiggy, gubiąc przy tym 30 czy 40 a może i więcej kilogramów to nie stwierdzamy anoreksji aż do momentu gdy będzie ważyła te swoje 40 kilka kilogramów? Przepraszam, gdzie w tym sens? Sądzę, że osoba nie musi być maksymalnie wychudzona by nazwać ją anorektyczką. Jej waga startowa nie musi znajdować się w granicach normy. Anoreksja to myślenie, to obsesja, to lęk towarzyszący każdemu spojrzeniu na jedzenie, a nie liczba na wadze. 

W internecie wciąż jest wiele stron 'pro-ana', propagujących odchudzanie, wychudzenie, restrykcyjną dietę, głodówkę i katorgiczny trening. 'Motylki', bo tak te młode dziewczęta się nazywają, w ich opinii wzajemnie się wspierają, tak naprawdę prowadzą wyścig, w którym kryterium zwycięstwa jest większa ilość wystających kości. Czym jest meta? Śmiercią? Wydaje się, jak gdyby fora zrzeszające chore osoby były klubami samobójców, coraz bardziej zbliżających się do nieszczęsnego aktu. Bo przecież osoba cierpiąca na anoreksję niewiele różni się od samobójcy. Oboje dążą do autodestrukcji...

Jak skończyła się historia K? W końcu się otrząsnęła. Wygrała z anoreksją. Co ciekawe, walkę tę wygrała sama, bez pomocy psychologa czy psychiatry. Przyznaję, że byłam jedną z nielicznych osób, które zdawały sobie sprawę z jej problemu. Mimo, że jestem z niej dumna to wciąż utrzymuję, że jedyną drogą by poradzić sobie z atakiem anoreksji jest psychoterapia. 

Nieważne jak bardzo silnymi ludźmi jesteśmy - wsparcie ze strony innych i profesjonalna pomoc jest konieczna, choćby dlatego że zaczyna nazywać rzeczy po imieniu - "odchudzanie" nazywa po imieniu "anorexia nervosa", słowo "dieta" zmienia na "głodzenie się". Daje poczucie sprawstwa i pewności, że nie jest się samym. Pozwala zmienić myślenie o swoim ciele i w pełni je pokochać. A przecież to właśnie jest kluczem do szczęścia.

2 komentarze:

  1. Istnieją kryteria diagnostyczne DSM-IV i ICD-10. Ty piszesz o DSM-IV. ICD-10 zaś mówi: Kryteria diagnostyczne anoreksji wg ICD-10
    "Spadek wagi prowadzący do masy ciała o co najmniej 15% poniżej prawidłowej lub oczekiwanej stosownie do wieku i wzrostu.", a więc jest to bardziej ruchome niż określone ściśle BMI. Ja zapoczątkowałam u siebie cykl artykułów o zaburzeniach odżywiania. Mam już w szkicowniku 16, ale wszystkich naraz dodać nie mogę :-)
    Nie chcę negować, ale co to znaczy, że znajoma wygrała z anoreksją? Niekiedy objawy zostają uśpione - ktoś z aną trochę przytuje, ktoś z buli nie ma ataków na jedzenie nawet kilka miesięcy, lecz czy to oznacza pełne wyzdrowienie i zmiany w sferze poznawczej i przekonaniach? Bądźcie ostrożne i oczywiście na psychoterapię jak najszybciej, bo problem może wracać, czego oczywiśie nie życzę. Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  2. 200 kalorii dziennie... Strasznie współczuję. Anoreksja to naprawdę straszna choroba i masz rację - tutaj nie ma limitu wagi. Anoreksja to choroba duszy, dopiero później atakuje ciało. Cieszę się, że K z Twojego posta wygrała tę walkę i trzymam kciuki, żeby już nigdy anoreksja do niej nie powróciła. Jest silna :)

    OdpowiedzUsuń